Seollal to tradycyjny czas rodzinnych spotkań, niczym polskie Boże Narodzenie. A gdzież miałyby się te spotkania odbywać, jeśli nie przy suto zastawionym stole? Dlatego dzisiaj, na zakończenie pierwszego dnia Roku Psa, opowiem Wam o potrawach które najczęściej można spotkać na koreańskim noworocznym stole.
Odświętny koreański stół: w centrum hoemuchim i galbi |
W pierwszym dniu nowego roku na koreańskich stołach musi pojawić się tteokguk. Według koreańskiej tradycji, zjedzenie w Seollal miski tego bulionu z dodatkiem suszonych wodorostów miyeok i ciastek ryżowych tteok ma zapewniać pomyślność na cały rok. O tteokguk pisałem nie tak dawno, pierwszego stycznia – „magia” tej zupy działa bowiem niezależnie od tego, czy spożywamy ją w pierwszym dniu nowego roku według kalendarza gregoriańskiego czy księżycowo-słonecznego 😉
Tteokguk - koreańska noworoczna zupa |
Kolejnym świątecznym koreańskim daniem jest japchae - makaron ze skrobi słodkich ziemniaków (tzw. glass noodles albo cellophane noodles), smażony w oleju sezamowym z warzywami, grzybami, mięsem i innymi dodatkami. To jedno z moich ulubionych dań! Na noworocznych stołach często pojawia się też tzw. koreańska "pizza", czyli jeon – placki z drobno posiekanych lub utartych warzyw z dodatkiem mąki pszennej i roztrzepanego jajka. W Pohang, jak na miasto nadmorskie przystało, do przygotowania jeon zamiast warzyw mogą zostać użyte… ostrygi.
Jeon: po prawej w wersji warzywnej, po lewej - z ostrygami |
Tyle „klasycznych” noworocznych dań. Gdyby jednak na koreańskich stołach w Seollal pojawiały się wyłącznie one, zapewne w kraju zapanowałaby żałoba, a cały naród przygotowywałby się na rychłą śmierć głodową 😈 Dlatego oprócz tych wymienionych powyżej pozycji „obowiązkowych”, koreańskie noworoczne stoły uginają się pod ciężarem innych dań - odzwierciedlających charakterystykę danego regionu oraz gusta domowników. Jako że mieszkamy nad morzem, w naszym menu nie mogło zabraknąć dzisiaj hoemuchim - sashimi Pohang style z dodatkiem drobno posiekanego chili i cebuli, pokrojonego w słupki ogórka i koreańskiej gruszki bae oraz pikantnej pasty chogochujang, przez zjedzeniem zawijanego w sezamowe liście. Był też maeuntang – pikantna, treściwa zupa rybna. I choć na co dzień nie jemy mięsa, w ten świąteczny dzień na stole w domu moich teściów pojawiło się galbi – grillowane żeberka wołowe, marynowane w słodkim sosie sojowym.
Tak wygląda z bliska japchae |
Jeśli pamiętacie z któregoś z moich wcześniejszych wpisów zdjęcia nakrytych koreańskich stołów (niekoniecznie świątecznych), to wiecie że ich blaty są praktycznie niewidoczne, gdyż każdą wolną przestrzeń wypełniają drobne przystawki, banchan. Tak też było i dzisiaj – na naszym stole po raz pierwszy tej zimy pojawiła się gogikimchi - rybna kimchi, a także poddawana krótkiej fermentacji mulkimchi, rozmaite warzywa, no i oczywiście ryż. A na deser? Po tak obfitym świątecznym posiłku chyba nikt nie wcisnąłby w siebie deseru… Na szczęście w Korei słowo „deser” zazwyczaj nie oznacza słodyczy, lecz… owoce. A na te ostatnie zawsze znajdę miejsce – szczególnie, że w Korei zaczął się już sezon na truskawki 😋
"Morska" część pomnika wspólnoty i harmonii na Przylądku Homigot - druga dłoń znajduje się na brzegu |
Najlepszym lekarstwem na kontrolowane przejedzenie jest spacer. Dlatego w przerwie pomiędzy lunchem a obiadem wybraliśmy się całą rodziną na pobliski Homigot, najdalej na wschód wysunięty skrawek Półwyspu Koreańskiego, słynny m.in. dzięki pomnikowi wspólnoty i harmonii w formie dwóch gigantycznych dłoni, w tym jednej zanurzonej w wodach Morza Wschodniego.
A na koniec tego dnia, pozwólcie że złożę Wam życzenia pomyślności we właśnie rozpoczętym Roku Psa: Saehae bok mani badeuseyo! 😊
Wszystko pieknie wygląda i zapewne też tak smakuje. Która potrawa smakuje najbardziej "egzotycznie" dla Europejczyków? Pozdrawiam! EZ
OdpowiedzUsuńPo ponad dwóch latach jedzenia koreańskich potraw chyba nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie... Na pewno są wśród koreańskich dań potrawy, które można uznać za "egzotyczne", np. smażone larwy jedwabników czy sashimi z żywych ośmiorniczek. Z tym, że za "dziwne" uznaje je też wielu Koreańczyków i w wielu domach, w tym w naszym, się ich nie je. Natomiast dania o których piszę na moim blogu, bardzo szybko stały się dla mnie domową kuchnią i bardzo mi ich brakuje podczas naszych wyjazdów z Korei. Uff, jakoś wybrnąłem :)
OdpowiedzUsuń