Jedzenie jest dla Koreańczyków jednym z najważniejszych tematów, być może nawet ważniejszym niż polityka. Świadczy o tym chociażby fakt, że jedno z pierwszych pytań, które zadają sobie znajome osoby, gdy spotkają się na ulicy, brzmi (niezależnie od pory dnia): Bab meogeosseoyo? (Czy coś jadłeś?). I choć wyjaśnienie co było pierwsze – popyt czy podaż - jest równie trudne jak ustalenie zależności przyczynowo-skutkowej pomiędzy jajkiem i kurą, jedno jest pewne: Koreańczycy bardzo często jedzą poza domem, a zagęszczenie restauracji (szczególnie tych niewielkich, „domowych”) w przeliczeniu na mieszkańca jest naprawdę duże. Jednak życie koreańskich restauratorów bynajmniej do łatwych nie należy, o czym dowiecie się z tekstu poniżej. Nie, to nie pogrzeb! Chociaż, z drugiej strony... Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem przed jednym z budynków w Seulu instalacje kwiatowe podobne do tych na powyższym zdjęciu, byłem przekonany, że… ktoś umarł. Nie wiem jak Wam, ale mnie kojarzą się on...