Przejdź do głównej zawartości

W zdrowym ciele…


Czy już wspominałem, że w Korei żyje się w ciągłym biegu? Chyba tak, ale jeśli nie, to niniejszym wspominam: w Korei żyje się w ciągłym biegu. A do takiej gonitwy trzeba mieć kondycję. Dlatego Koreańczycy nieustannie ćwiczą. Od rana do wieczora, a bywa że i w nocy. Od dzieciństwa do późnej starości. Na zorganizowanych zajęciach w klubach sportowych, lub na wolnym powietrzu – z własnej niczym nie przymuszonej woli.

Tak wygląda większość plenerowych siłowni w Korei... Źródło

Czy to w Seulu czy w Pohang, kluby sportowe, zwane tutaj helseujang (헬스장), można znaleźć dosłownie na każdym rogu. Fakt, że często bankrutują, ale w ich miejsce natychmiast pojawiają się nowe. Z reguły czynne przez całą dobę i z reguły zatłoczone. Bladym świtem pełno w nich ludzi którzy postanowili poćwiczyć przed pracą. Po ósmej pojawiają się gospodynie domowe, bo dzieci i mężowie nakarmieni i wyprawieni do szkoły/pracy, więc można poćwiczyć. Wczesne popołudnie to pora emerytów. Po nich pojawia się młodzież szkolna, a potem ci którzy nie zdążyli poćwiczyć przed pracą, więc wpadli po. A że w Korei pracuje się do późna, to o północy wciąż jest tłoczno… Ale to jeszcze nic, swoje kluby sportowe, dostępne wyłącznie dla mieszkańców, ma też większość osiedli. Ten na naszym osiedlu do najmniejszych się nie zalicza, a wyposażenia mogłoby mu pozazdrościć większość sieciowych fitness centers – czy to w Korei, czy w Polsce. A że opłata za wstęp to równowartość 15 zł miesięcznie, to nie ma się co dziwić że od rana do wieczora ktoś ćwiczy.

A jeśli komuś nie odpowiada klub sportowy pod dachem, może odwiedzić plenerową siłownię. W Korei są one dosłownie wszędzie. Na naszym osiedlu jest ich co najmniej pięć, a w najbliższej okolicy przynajmniej kilkanaście. Nie dalej niż tydzień temu wybraliśmy się na spacer po okolicznych górach. Na jednym ze szczytów, w środku lasu zobaczyliśmy… kolejną plenerową siłownię, bynajmniej nie małą i pełną rączo ćwiczących emerytów. Koreańskie siłownie nigdy nie świecą pustkami, o nie! Kiedyś w upalne lato, przed położeniem się spać wybraliśmy się na spacer wokół jeziorka położonego może 500 metrów od naszego osiedla. Mimo, że dochodziła północ, w znajdującej się tuż nad wodą plenerowej siłowni ćwiczyło kilkanaście osób!


Nasza osiedlowa siłownia - pusta tylko dlatego, że zdjęcie robiłem trzy dni po trzęsieniu ziemi...

Co ciekawe, przy całym swoim zamiłowaniu do sportu, Koreańczycy stosunkowo rzadko biegają na otwartym powietrzu – zdecydowanie preferują bieżnie mechaniczne. Być może z obawy przed rowerzystami? W Korei na rowerach jeździ się praktycznie przez cały rok, a w szczycie sezonu przemieszczanie się po najbardziej uczęszczanych ścieżkach rowerowych, np. wzdłuż rzeki Han w Seulu, nierzadko kończy się kolizją. Koreańczycy mają bowiem w głębokim poważaniu wszelkie zasady ruchu kołowego i zawsze chcą być pierwsi!

Jeśli nie siłownia czy rower, to zostaje jeszcze golf. Koreańczycy mają na tym punkcie obsesję, przy czym w golfa grają nie tylko szacowni biznesmeni, ale dosłownie wszyscy: od młodzieży po emerytów, od szefów firm po gospodynie domowe. Na naszym osiedlu mamy do dyspozycji salę do screen golfa (czymkolwiek by to nie było), a zarówno w Seulu jak i w Pohang krajobraz szpecą dziwne konstrukcje przypominające wysokie na kilka pięter gigantyczne woliery dla ptaków. To tzw. driving ranges, czyli strzelnice golfowe, w których ćwiczy się zamachy i uderzenia. Czynne przez siedem dni w tygodniu, od rana do późnej nocy i przez cały czas pełne graczy…


Ta dziwna konstrukcja to driving range do trenowania uderzeń golfowych. Źródło

A jeśli kogoś nie interesuje sport prawie wyczynowy, to przecież może wybrać się na spacer! Wiosną, latem, jesienią i zimą Koreańczycy w różnym wieku, oczywiście ubrani w profesjonalne stroje do trekkingu (sklepów z tego typu odzieżą jest w Korei równie dużo jak designer shops), w nieodłącznym kapeluszu lub daszku przeciwsłonecznym i z twarzą osłoniętą szczelnie od słońca i wiatru (z reguły widać tylko oczy, tzn. okulary przeciwsłoneczne 😎), maszerują rączo nadmorskimi promenadami, wędrują po leśnych ścieżkach i wspinają się na górskie szczyty.

Jak już wspomniałem, ćwiczą wszyscy – niezależnie od wieku. Codziennie po lekcjach pod szkoły przyjeżdżają specjalne żółte autobusiki, które zabierają dzieci na dodatkowe zajęcia sportowe – najczęściej do akademii taekwondo lub do szkółek baseballowych. Ich matki i ojcowie ćwiczą przed pracą lub po pracy, w przerwie pomiędzy przygotowaniem śniadania i obiadu lub w przerwie na lunch. A emeryci chyba głównie ćwiczą… Chociażby moi teściowie, oboje w okolicy siedemdziesiątki. Teść codziennie rano z grupą swoich rówieśników wspina się na górę obok domu, gdzie razem ćwiczą (a przynajmniej tak twierdzą). A teściowa raz w tygodniu uczęszcza na jogę do centrum dla seniorów. I bynajmniej nie jest to joga dla początkujących! 😈 A w przerwach między tymi zajęciami teściów też wcale niełatwo zastać w domu. Choć mieszkamy niecałe pięć kilometrów od siebie, wpadanie od tak na obiadek do mamy i taty obarczone jest dużym ryzykiem pocałowania klamki. Lepiej zadzwonić, bo być może właśnie z grupą znajomych wspinają się na któryś ze szczytów górskich w zupełnie innej części kraju lub penetrują podziemne tunele w strefie zdemilitaryzowanej na pograniczu z Koreą Północną…

I czy po przeczytaniu tego tekstu dziwicie się, że choć nie ma u nas prawdziwej zimy, to koreańska reprezentacja zdobyła na olimpiadzie w Pyeongchang siedemnaście medali, nie dwa? Albo, że średnia długość życia koreańskich mężczyzn i kobiet wynosi obecnie odpowiednio blisko 80 i ponad 85 lat? Można?!?

Komentarze

  1. Ćwiczą najczęściej ludzie w średnim wieku lub starsi. Młodzież "ćwiczy"w Lotteri.Chociaż są wyjątki. Mój kolega - człowiek młody przejechal rowerem z Geoje do Seulu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To widocznie ja mam szczęście do ambitniejszej młodzieży... Może dlatego zarówno w Pohang jak i w Mullaedong w Seulu Lotteria zbankrutowała :) A młodemu człowiekowi na rowerze należą się gratulacje - głównie dlatego, że przeżył... Nie wiem, czy próbowałeś poruszać się rowerem po Korei. Teoretycznie jest sporo wydzielonych ścieżek rowerowych, ale tylko teoretycznie...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kult zmarłych w Korei

W Polsce dziś Dzień Wszystkich Świętych, a w Seulu dzień jak co dzień. Tym niemniej, to dobra okazja, żeby napisać parę słów na temat kultu zmarłych w Korei.

Dziwne Warzywa: Gosari, czyli liście paproci

Dotychczas paproć kojarzyła mi się przede wszystkim z baśnią o jej kwiecie. I choć w Korei kwiatu paproci nie znalazłem (przynajmniej literalnie), to poznałem tu liczne kulinarne zastosowania tej rośliny. Opowiem Wam o nich dzisiaj w kolejnym odcinku „Dziwnych Warzyw”. Ugotowane liście orlicy najczęściej podaje się jako przystawkę, gosari namul . Źródło . Paproć, a dokładniej jeden z jej gatunków – orlica ( gosari , 고사리 ) na dobre zadomowiła się w koreańskiej kuchni. Ze względu na bogactwo składników odżywczych, przede wszystkim białka, żelaza i wapnia, liście paproci są czasem przez Koreańczyków nazywane „mięsem z gór”. Z gór – bo jak już wspominałem w poprzednim odcinku „Dziwnych Warzyw” , góry pokrywają około 70% Półwyspu Koreańskiego, stając się dla jego przedsiębiorczych mieszkańców rodzajem naturalnej spiżarni 😉 Wiosną Koreańczycy zbierają młode liście gosari . Źródło . W celach kulinarnych wykorzystuje się młode liście orlicy, o długości 10-15 cm, z końców...

Owocowy zawrót głowy

Nie wyobrażam sobie życia bez owoców. Na szczęście Koreańczycy również. To właśnie owoce sezonowe są najczęstszym koreańskim deserem. Przy czym słowo „sezonowe” ma tutaj kluczowe znaczenie, bo owoce dostępne w koreańskich marketach czy na ulicznych straganach w zdecydowanej większości nie pochodzą z importu, lecz są w uprawiane na Półwyspie Koreańskim. Część spośród owoców, które jemy w Korei, zapewne świetnie znacie – choć niekoniecznie w tych samych odmianach. Jest jednak kilka wyjątków specyficznych wyłącznie dla Korei i okolic; to właśnie przede wszystkim na nich chciałbym się w tym wpisie skoncentrować. Chamoe - choć to melon, rozmiarem przypomina raczej... jabłko.  Źródło Zacznijmy od koreańskiego melona, chamoe ( 참외 ). Jest on znacznie mniejszy od swoich dostępnych w Europie kuzynów – długość tego owocu o jajowatym kształcie zwykle nie przekracza 15 cm. Skórkę ma gładką, żółtą, w białe podłużne paski. Miąższ podobny do melona miodowego, ale nieco twardszy i nie ...