Przejdź do głównej zawartości

Gym po koreańsku – część 1: jak wybrać, żeby nie stracić


Zbliża się lato, więc w Seulu nowe siłownie i sale gimnastyczne wyrastają jak grzyby po deszczu. Wyrastają, a potem znikają – niczym grzyby po inwazji grzybiarzy.

Siłownie, czy wręcz fitness centers, można znaleźć w Seulu na każdej ulicy. Oferta jest zwykle kompleksowa: oprócz hantli i sztang, także maszyny do ćwiczeń siłowych, sprzęt do cardio czy wellness. Do tego zajęcia grupowe dla miłośników pilates oraz rowerów spinningowych, opieka prywatnego instruktora (a czasem także fizjoterapeuty), pomiar składu ciała, ciśnienia krwi, itp. Zasadniczo – raj na ziemi, ale jest kilka małych ale...


Po pierwsze, cena. Coś takiego jak wejściówki jednorazowe nie istnieje. Minimalna długość trwania abonamentu to jeden miesiąc, ale mile widziane jest wykupienie rocznego członkostwa. Mile widziane = sympatycznie wyceniane. Opłata za miesięczną wejściówkę kosztuje w przeliczeniu tyle, co cztery miesiące w ramach abonamentu rocznego (w moim przypadku do wyboru był miesiąc za 160 000 won lub rok za 480 000 won). Czasem cena podstawowa obejmuje wszystkie dodatkowe atrakcje, a czasem nie. Osoby, które sprzedają abonamenty, najwyraźniej zarabiają przede wszystkim na prowizjach – dlatego, kupując abonament na dłuższy okres, warto się upominać o dodatkowe bonusy. O tym, co można w ten sposób zyskać, przeczytacie poniżej.

Zapłacenie za cały rok z góry oczywiście wiąże się z ryzykiem. Jak już wspomniałem, fitness centers znikają równie szybko jak się pojawiły. Zasadniczy powód to wysokie czynsze – szczególnie w modnych dzielnicach. Poza tym, bankrutujący właściciele są praktycznie bezkarni i nie ponoszą żadnej odpowiedzialności.

Z moich obserwacji wynika, że istnieją dwa modele upadłości fitness centers. Pierwszy – po 2-3 miesiącach od uruchomienia: one time deal – sprzedajemy tyle rocznych abonamentów w zaniżonej cenie, ile się da, a potem znikamy. Drugi – po około dwóch latach: właściciel inwestuje w sprzęt, abonamenty są droższe i na początku wszystko działa dobrze. Do czasu – po mniej więcej dwóch latach trzeba zainwestować w nowy sprzęt, remonty, itp., a część klientów się wykruszyła. No i mamy problem, więc na wszelki wypadek bankrutujemy.


Czytałem podobne historie na różnych forach zaraz po przyjeździe do Seulu, ale nie sądziłem, że tak szybko przekonam się o ich prawdziwości. Mój gym zbankrutował dokładnie po dwóch tygodniach od wykupienia przeze mnie rocznego abonamentu, choć wcześniej nic tego nie zapowiadało. Szczęście w nieszczęściu polegało na tym, że od razu pojawił się nowy właściciel, który kupił upadły lokal... razem z jego klientami. Niespecjalnie jednak mi się to podobało, ponieważ:
  • po pierwsze – nie lubię być kupowany, szczególnie bez mojej wiedzy,
  • po drugie – upadły gym był częścią większej sieci i abonament uprawniał mnie do wstępu do ich wszystkich placówek, co po zmianie właściciela oczywiście przestało być aktualne,
  • po trzecie (bodaj najważniejsze) – nowy właściciel natychmiast po przejęciu zaczął sprzedawać roczne abonamenty dokładnie o połowę tańsze od tego, który kupiłem dwa tygodnie wcześniej...
Telefon do lokalnego biura ochrony praw konsumenta uzmysłowił mi, że tak naprawdę nic nie mogę i powinienem się cieszyć, że ktoś mnie kupił i nadal pozwala mi ćwiczyć... W myśl koreańskiego prawa, nowy właściciel przejmuje zobowiązania poprzedniego wobec klientów wyłącznie wtedy, gdy działalność jest nadal prowadzona pod tą samą nazwą. Z tego względu, pierwszą rzeczą, którą robi nowy właściciel po przejęciu, jest zmiana nazwy...
Ale zawsze można się dogadać (nawet po koreańsku) – szczególnie jeśli jest się jedynym do tego upierdliwym cudzoziemcem w gymie :) Koniec końców, nowy właściciel zaproponował mi formę zadośćuczynienia za wykupienie dwa razy droższego abonamentu (choć tak naprawdę nie musiał, bo nie on mi go sprzedał). Pierwszą propozycją była możliwość wyboru (aż) trzech spośród gadżetów reklamowych (bodajże koszulek, bidonów i butów sportowych), co oczywiście wyśmiałem, bo skoro zapłaciłem za roczny abonament dwa razy więcej niż nowi członkowie, to z jakiej racji mam jeszcze świadczyć bezpłatne usługi reklamowe? Kolejną propozycją było wydłużenie mojego przepłaconego rocznego abonamentu o kolejne dwa miesiące (kolejne, bo upadły poprzedni właściciel – zanim stał się upadły – zdążył mi podarować dodatkowy miesiąc członkostwa w prezencie). Odpowiedzią na tą propozycję było moje pytanie, jaką mam gwarancję, że nowy gym przetrwa chociaż pół roku... Koniec końców, stanęło na tym, że w ramach mojego abonamentu dostanę jeszcze drugi – półroczny – dla mojej partnerki, a także prawo wstępu do wszystkich placówek nowej sieci na terenie Seulu (jest ich kilkanaście).

Jaki płynie morał z tej przydługiej historii?

Po pierwsze (najważniejsze) – zawsze warto rozmawiać :)
Po drugie – wybierając gym warto zwrócić uwagę na następujące kwestie:
  • jak długo istnieje (unikajcie zarówno nowo otwartych jak i tych, które funkcjonują dwa lata i dłużej);
  • jaka jest frekwencja ćwiczących (jeśli mała – źle, bo prawdopodobnie działalność się nie bilansuje, jeśli duża – też źle, bo tłok; tym niemniej, w tym drugim przypadku zawsze można znaleźć dni i godziny, kiedy ludzi jest mniej, o czym będzie mowa w kolejnym poście);
  • w jakim stanie jest sprzęt (jeśli w kiepskim – niedobrze, za chwilę konieczne będą inwestycje w nowy, co może okazać się dla właściciela przybytku zabójcze).
Po trzecie... trzeba mieć szczęście. Na forach dla seulskich ekspatów przeczytałem mnóstwo historii osób, które przeżyły co najmniej jedno bankructwo ich gymu w ciągu roku (rekordzista pisał bodaj o czterech) i straciły bezpowrotnie pieniądze zainwestowane w abonament!
Oczywiście, jak zwykle złotym środkiem pozostaje czytanie umowy, którą się podpisuje. Warto jednak pamiętać, że umowa ta będzie napisana nie tylko dobrze nam znanym „drobnym drukiem”, ale również w odrobinę/zupełnie nam nieznanym Hangul. Tu ciekawostka: nagłówki w umowie są po angielsku (z tym samym można się też spotkać na wielu koreańskich stronach internetowych). Poza tym, Azja to nie Unia Europejska z jej możliwościami odstąpienia od umowy w ciągu x dni od jej zawarcia, x-letnią rękojmią, itp. W koreańskiej umowie najwięcej miejsca poświęca się opłatom, jakie poniesie klient, gdyby ośmielił się odstąpić przedterminowo od umowy...
Ale dość negatywów – wszak przetrwałem bez strat swoją pierwszą upadłość gymu :) W związku z tym, w kolejnym poście napiszę, co poza huśtawką nastrojów mają do zaoferowania seulskie fitness centers.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zakup mieszkania w Korei

W ostatnich latach rynek mieszkaniowy w Korei Południowej rozwija się dynamicznie – żeby nie powiedzieć, że w zastraszającym tempie. Zakup mieszkania – szczególnie w Seulu – jest (póki co) dobrą inwestycją. Wiele osób kupuje mieszkania na wynajem w systemie wolse czy jeonse . Zdarzają się jednak i tacy, którzy „kupują” mieszkanie jeszcze przed rozpoczęciem budowy – tylko po to, żeby sprzedać je z zyskiem w momencie, gdy będzie gotowe do zamieszkania. Słowo „kupują” znalazło się w cudzysłowie nieprzypadkowo – tego typu inwestycja wymaga bowiem wpłaty na konto wykonawcy jedynie 10% wartości mieszkania. Kolejne 50% wartości pożycza wykonawcy bank w formie nieoprocentowanej pożyczki, której gwarantem staje się kupujący. W momencie, kiedy mieszkanie jest gotowe do zamieszkania, kupujący musi zapłacić wykonawcy pozostałe 40% wartości mieszkania oraz rozliczyć się z bankiem (albo zamienić nieoprocentowaną pożyczkę na oprocentowany kredyt). Nic więc dziwnego, że gdy budowa dobiega końca,

Chuseok – koreańskie Święto Dziękczynienia

Dzisiaj w Korei obchodzimy  Chuseok ( 추석 ), drugie obok Lunarnego Nowego Roku najważniejsze święto w koreańskim kalendarzu. O Lunarnym Nowym Roku, Seollal , już trochę pisałem – chociażby tutaj   czy   tutaj , ale ze wstydem przyznaję, że choć to już mój czwarty Chuseok w Korei, zbyt wiele o tym święcie na moim blogu nie wspominałem. Songpyeon - tradycyjne ciastka ryżowe przygotowywane w Chuseok . Źródło: iStock. Chuseok , przypada co roku w 15. dniu 8. miesiąca kalendarza księżycowo-słonecznego , podczas pełni księżyca zwanej Księżycem Żniwiarzy. Data ta ma szczególne znaczenie nie tylko w Korei – w większości krajów Wschodniej i Południowo-Wschodniej Azji obchodzone jest wówczas znane pod różnymi nazwami Święto Środka Jesieni. Koreański Chuseok , zwany też Hangaui ( 한가위 ), jest świętem dziękczynienia za obfite plony. W ten dzień Koreańczycy powracają do swoich rodzinnych miejscowości, by uczestniczyć w charye – uroczystości ku czci zmarłych przodków

Wynajem mieszkania w Korei

Dzień dobry z Pohang! Pod dwóch odwołanych z powodu ataku zimy lotach, wreszcie udało się nam dotrzeć na przeciwległy kraniec Półwyspu Koreańskiego. Zasadniczym celem naszej wizyty jest kupno mieszkania - zainspirowało mnie to do napisania nieco o rynku nieruchomości w Korei. Na początek, słów kilka na temat bardzo tu popularnego wynajmu mieszkań.