Przejdź do głównej zawartości

Live from Lake Shikotsu, czyli weekend w japońskim spa


W kolejnym (przedostatnim) już zaległym raporcie z podróży zabiorę Was nad Jezioro Shikotsu, znajdujące się na najbardziej na północ wysuniętej spośród głównych japońskich wysp – Hokkaido. Spędziliśmy tam przedłużony weekend na przełomie listopada i grudnia.


Jezioro Shikotsu w zimowej odsłonie

Jezioro Shikotsu jest zlokalizowane w południowo-zachodniej części Hokkaido, w pobliżu miasta Chitose, gdzie znajduje się również największe międzynarodowe lotnisko na wyspie, obsługujące pobliskie Sapporo. Na lotnisko New Chitose można dolecieć raz dziennie z Seulu samolotami Asiana Airlines i Korean Air. Lot trwa około 2,5 godziny.


Coraz bliżej Święta...

Na miejsce naszego pobytu wybraliśmy położony nad samym brzegiem jeziora Shikotsu hotel Mizu no Uta. Hotel znajduje się w odległości ok. 30 km od lotniska i można do niego dojechać taksówką lub shuttle busem. Wokół hotelu, poza parkingiem, kilkoma niewielkimi restauracjami i kawiarniami oraz centrum informacji turystycznej z bardzo ciekawymi interaktywnymi ekspozycjami przedstawiającymi geologię, florę i faunę Parku Narodowego Shikotsu-Tōya, nie ma praktycznie nic! 


Najstarszy zachowany most kolejowy na Hokkaido pełni obecnie funkcję kładki dla pieszych

Shikotsu ma powierzchnię blisko 80 kilometrów kwadratowych oraz maksymalną głębokość 363 m, co czyni je drugim najgłębszym jeziorem w Japonii. Jest też najdalej na północ wysuniętym japońskim jeziorem które nigdy nie zamarza. Otaczają je wulkaniczne wierzchołki: Fuppushi, Tarumae oraz Eniwa.


Sam na sam z przyrodą...

Rzadko piszę o hotelach, w których zatrzymujemy się podczas naszych wypraw, ale tym razem będzie inaczej. Po pierwsze dlatego, że było bardzo zimno i w hotelu spędzaliśmy dużo czasu, a po drugie, ponieważ Mizu no Uta jest miejscem naprawdę wyjątkowym! Hotel urządzony jest na podobieństwo tradycyjnego japońskiego ryokanu i obejmuje ciąg budynków ułożonych na planie podkowy. Pokoje urządzone są w stylu japońskim, choć nie brakuje w nich elementów zachodnich, takich jak np. fotel masujący.


Pokój w stylu japońskim

W hotelu obowiązuje interesujący dress code. Po przyjeździe, gościom zabierane są buty – po całym ośrodku chodzi się wyłącznie boso - w dostarczanych codziennie do pokoju białych dwupalczastych skarpetkach, ewentualnie - gdy chce się przejść do sąsiedniego budynku – w klapkach lub tradycyjnych drewnianych chodakach. Dla gości przygotowano również przypominające judogi piżamy – niebieskie do chodzenia w ciągu dnia i białe do spania.


Między nami skarpetkami!

Główną atrakcją hotelu są dwa onseny, czyli zasilane wodą termalną baseny na wolnym powietrzu – osobny dla kobiet i dla mężczyzn. Ale to jeszcze nic – niektóre pokoje posiadają taras z prywatnym onsenem! Tak było również w przypadku naszego pokoju, dzięki czemu, gdy tylko przyszła nam na to ochota, mogliśmy wygrzewać się w wodzie o temperaturze powyżej 40 stopni, podczas gdy wokoło śnieg i mróz 😍


Nasz prywatny onsen

W cenie pobytu w hotelu Mizu no Uta uwzględnione są śniadanie i kolacja w formie bufetu. Menu, jak zwykle w japońskich hotelach, doskonałe. Mnóstwo wymyślnych dań, z których każde jest dziełem sztuki – nie tylko kulinarnej, ale i wizualnej 😋


Japońskie śniadanie mistrzów

Co oprócz hotelu zapamiętamy z naszego pobytu nad jeziorem Shikotsu? Przede wszystkim piękne widoki i możliwość niczym niezakłóconego obcowania z naturą. Wokół jeziora wytyczono szereg szlaków spacerowych i ścieżek edukacyjnych, dzięki którym można poznać przyrodę Parku Narodowego Shikotsu-Tōya. I choć przenikliwe zimno i silny wiatr nie zachęcały do spacerów, każdego dnia – w przerwach pomiędzy pławieniem się w onsenie i jedzeniem - przez kilka godzin wędrowaliśmy po okolicy, co zostało uwiecznione na poniższym filmie autorstwa mojej żony:



Jakby tych wszystkich atrakcji było mało, podczas pobytu nad Jeziorem Shikotsu doświadczyliśmy też… trzęsienia ziemi. Być może gościnni Japończycy – eksperci w tym zakresie - uznali, że po ostatnim trzęsieniu ziemi w Pohang możemy czuć się nieco nieswojo bez wstrząsów wtórnych 😈

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kult zmarłych w Korei

W Polsce dziś Dzień Wszystkich Świętych, a w Seulu dzień jak co dzień. Tym niemniej, to dobra okazja, żeby napisać parę słów na temat kultu zmarłych w Korei.

Dziwne Warzywa: Gosari, czyli liście paproci

Dotychczas paproć kojarzyła mi się przede wszystkim z baśnią o jej kwiecie. I choć w Korei kwiatu paproci nie znalazłem (przynajmniej literalnie), to poznałem tu liczne kulinarne zastosowania tej rośliny. Opowiem Wam o nich dzisiaj w kolejnym odcinku „Dziwnych Warzyw”. Ugotowane liście orlicy najczęściej podaje się jako przystawkę, gosari namul . Źródło . Paproć, a dokładniej jeden z jej gatunków – orlica ( gosari , 고사리 ) na dobre zadomowiła się w koreańskiej kuchni. Ze względu na bogactwo składników odżywczych, przede wszystkim białka, żelaza i wapnia, liście paproci są czasem przez Koreańczyków nazywane „mięsem z gór”. Z gór – bo jak już wspominałem w poprzednim odcinku „Dziwnych Warzyw” , góry pokrywają około 70% Półwyspu Koreańskiego, stając się dla jego przedsiębiorczych mieszkańców rodzajem naturalnej spiżarni 😉 Wiosną Koreańczycy zbierają młode liście gosari . Źródło . W celach kulinarnych wykorzystuje się młode liście orlicy, o długości 10-15 cm, z końców...

Owocowy zawrót głowy

Nie wyobrażam sobie życia bez owoców. Na szczęście Koreańczycy również. To właśnie owoce sezonowe są najczęstszym koreańskim deserem. Przy czym słowo „sezonowe” ma tutaj kluczowe znaczenie, bo owoce dostępne w koreańskich marketach czy na ulicznych straganach w zdecydowanej większości nie pochodzą z importu, lecz są w uprawiane na Półwyspie Koreańskim. Część spośród owoców, które jemy w Korei, zapewne świetnie znacie – choć niekoniecznie w tych samych odmianach. Jest jednak kilka wyjątków specyficznych wyłącznie dla Korei i okolic; to właśnie przede wszystkim na nich chciałbym się w tym wpisie skoncentrować. Chamoe - choć to melon, rozmiarem przypomina raczej... jabłko.  Źródło Zacznijmy od koreańskiego melona, chamoe ( 참외 ). Jest on znacznie mniejszy od swoich dostępnych w Europie kuzynów – długość tego owocu o jajowatym kształcie zwykle nie przekracza 15 cm. Skórkę ma gładką, żółtą, w białe podłużne paski. Miąższ podobny do melona miodowego, ale nieco twardszy i nie ...