Z dużym prawdopodobieństwem, choć do końca roku został jeszcze niemal tydzień, właśnie to wydarzenie będzie dla nas najważniejszym wspomnieniem z 2017 r. Jak zapewne wiecie (bądź nie), w połowie listopada (dokładniej – w środę, 15.11), nasze miasto Pohang doświadczyło trzęsienia ziemi o magnitudzie 5.4 - drugiego najsilniejszego w historii Korei Południowej. Główny wstrząs poprzedziły dwa słabsze o magnitudzie odpowiednio 2.0 i 2.8. Potem nastąpiło szereg wstrząsów wtórnych, o magnitudzie od 2.0 do 4.6. Łącznie z dzisiejszym, o magnitudzie 3.5, było ich w sumie już 70.
Patrząc na niektóre zdjęcia, trudno uwierzyć że w listopadowym trzęsieniu ziemi nikt nie zginął... Źródło |
Nigdy wcześniej nie doświadczyłem trzęsienia ziemi. Wrażenie trudne do opisania – podczas kolejnych, trwających po kilka sekund wstrząsów, ziemia literalnie trzęsła się pod stopami, budynek dosłownie trzeszczał w szwach, a wszystko co mogło wypaść z półek lub się przewrócić, lądowało na podłodze. Jeszcze mniej przyjemne były zdarzające się od czasu do czasu krótkie wstrząsy, podczas których mieliśmy wrażenie, że nasz dom zderzył się z innym podobnej wielkości obiektem; towarzyszył temu głuchy odgłos przypominający grzmot, który chyba już zawsze będzie mi się kojarzył z trzęsieniem ziemi.
Zniszczeniu uległo ponad 2000 budynków. Źródło |
Po pierwszym, najsilniejszym wstrząsie większość mieszkańców naszego osiedla - w tym my - ewakuowała się na podwórko. Ktoś w oknie krzyczał, że nie może wydostać się z budynku, bo nie otwierają się automatyczne drzwi wejściowe. Wiele kobiet płakało, bo nie były w stanie dodzwonić się do swoich mężów i dzieci – przez chwilę nie działały bowiem telefony komórkowe. W wielu budynkach uruchomiły się syreny alarmowe; po niewczasie zadziałał też koreański telefoniczny system ostrzegawczy. Jako że kolejne wstrząsy były słabsze, a na dworze tego dnia było wyjątkowo zimno, po jakimś czasie przenieśliśmy się do lokalnego sklepu całodobowego. Jednak przy każdym kolejnym wstrząsie wtórnym, wszyscy – łącznie ze sprzedawczyniami - wybiegali na ulicę.
Nasz lokalny sklep całodobowy chwilę po trzęsieniu ziemi. |
Po mniej więcej dwóch godzinach, wróciliśmy do domu oszacować straty. Pomimo, że nasze osiedle było oddalone od epicentrum o zaledwie 8 km, uszkodzenia nie były zbyt duże. W jednej z łazienek popękał rząd płytek na ścianie; pojawiło się też sporo (na szczęście – powierzchownych) pęknięć na klatce schodowej oraz na elewacji. Niestety, inni nie mieli tyle szczęścia: w liczącym około pół miliona mieszkańców mieście uszkodzonych zostało łącznie ponad 2 tysiące budynków prywatnych i publicznych – z tego mniej więcej 10% w stopniu wykluczającym ich dalsze użytkowanie. Ranne zostały w sumie 82 osoby; na szczęście nikt nie zginął.
Większość rannych w listopadowym trzęsieniu ziemi stanowiły osoby uderzone przez spadające fragmenty elewacji. Źródło |
Choć – jak już wspomniałem - trzęsienie ziemi w Pohang było drugim najsilniejszym w historii kraju, który generalnie jest dość stabilny sejsmicznie, organizacja pomocy poszkodowanym była naprawdę perfekcyjna. W kilka godzin po pierwszym wstrząsie w lokalnych szkołach zorganizowano tymczasowe zakwaterowanie dla potrzebujących – warto podkreślić, że miejsc było znacznie więcej niż chętnych. Już po paru dniach, osoby których domy nie nadawały się do zamieszkania, mogły przenieść się do lokali zastępczych. Bardzo szybko uruchomiono też pomoc finansową – tak z pieniędzy rządowych jak i z budżetu władz lokalnych - w tym nieoprocentowane pożyczki dla najbardziej poszkodowanych. Po miesiącu od trzęsienia ziemi, w naszym budynku naprawione zostały wszystkie pęknięcia ścian zewnętrznych, a w najbliższych dniach rozpocznie się naprawa uszkodzeń w mieszkaniach.
W jednym z tymczasowych schronień dla poszkodowanych w trzęsieniu ziemi. Źródło |
Poza bodajże 5-minutowym przeciążeniem sieci komórkowych bezpośrednio po najsilniejszym wstrząsie, normalnie funkcjonowały telefony i bezprzewodowy Internet, a w sklepie całodobowym, w którym się schroniliśmy, mogliśmy bez problemu zapłacić kartą kredytową. Jeśli miałbym mieć jakieś zastrzeżenia, to jedynie do telefonicznego systemu alarmowego – ostrzeżenia przed kolejnymi wstrząsami przychodziły zwykle 10-15 sekund po fakcie i niekoniecznie do wszystkich abonentów. Poza tym, wiadomości alarmowe były wyłącznie w języku koreańskim, co biorąc pod uwagę 3,5% populację cudzoziemców (oraz tłumy zagranicznych turystów), wydaje się nieco bez sensu.
Dwie spośród licznych wiadomości alarmowych, które dostałem. |
Listopadowe trzęsienie ziemi uzmysłowiło mi, jak szybko Koreańczycy adaptują się do nowych sytuacji. Choć po pierwszym wstrząsie spora część ludzi wyjechała na kilka dni z miasta lub nocowała w samochodach, życie bardzo szybko wróciło do normy. W kilka godzin po trzęsieniu ziemi, ciężko było znaleźć wolny stolik w okolicznych kawiarniach i restauracjach (w znakomitej większości otwartych); czynne były też niemal wszystkie sklepy. A już następnego dnia – pomimo kolejnych wstrząsów wtórnych – zabrano się za usuwanie uszkodzeń spowodowanych przez trzęsienie ziemi oraz… kontynuowano prace na budowach nowych domów.
Dzięki tej mapce zapamiętacie, gdzie mieszkamy. Źródło |
A oto czego nauczyliśmy się przy okazji trzęsienia ziemi:
- podczas wstrząsów najlepiej szukać schronienia na dworze, z dala od wysokich budynków
- najważniejsze rzeczy – w tym pieniądze, dokumenty i leki – mieć zawsze spakowane w podręcznym plecaku
- przy każdej okazji podłączać do ładowarki telefon komórkowy i laptop
- kładąc się spać, mieć pod ręką przygotowane (ciepłe) ubranie na wypadek konieczności nocnej ewakuacji
- wychodząc z domu - nawet na kilka godzin - zabezpieczyć przedmioty, które mogą łatwo spaść na podłogę, odłączyć od prądu urządzenia elektryczne, zamknąć główny zawór gazu, itp.
Mam nadzieję, że powyższe wskazówki nigdy nie będą Wam potrzebne!
Chyba trzeba się po prostu przyzwyczaić, choć ludziom z naszej spokojnej strefy sejsmicznej pewnie nie jest lekko. Gorzej z chorymi ludźmi, albo małymi dziećmi. Mamy szczęście tu w Polsce. Za to mamy ciekawych sąsiadów... Ale Korei Południowej i tak nie przebijemy. I trzęsienia ziemi, i super sąsiad ��
OdpowiedzUsuńPowoli się przyzwyczajamy - tak samo, jak przyzwyczailiśmy się do obecności uciążliwego sąsiada :)
UsuńTo trzęsienie ziemi było odczuwalne nawet w Seulu.Akurat już czwarty rok mieszka tam moja córka i zaraz jak zatrzęsło to napisała do mnie na Kakao.Ja wybieram się do niej pod koniec kwietnia i mam nadzieje ,że obejdzie się bez takich atrakcji.
OdpowiedzUsuńTo prawda - "nasze" trzęsienie ziemi było podobno odczuwalne od Seulu po Jeju. Odkąd mieszkam w Korei, zawsze są tu jakieś atrakcje - może to mój wpływ? Ale pod koniec kwietnia będziemy w Bhutanie, więc można spokojnie przyjeżdżać!
UsuńFajnie, że znowu piszesz. Do listy "alarmowej" dodaj jedzenie i picie na kilka dni na wypadek tajfunu. Ja przeżyłem ich 3 w ciągu 8 lat. Gratulacje z okazji założenia rodziny!
OdpowiedzUsuńJak tam koperty na weselu?
Dziękuję! Zapasy wody i jedzenia (ramen instant, fake rice) mamy zgromadzone od czasu przedostatniej "wojny" w Koreą Północną na wiosnę tego roku i regularnie je odnawiamy!
Usuń