Przejdź do głównej zawartości

Live from Australia: dzień na Wyspie Bruny


Po dniu przerwy na przegrupowanie, planowanie i bliższe zapoznanie z Hobart, przyszedł czas na eksplorację południa Tasmanii. Na początek relacja z całodziennej wycieczki na Wyspę Bruny.

Widok z Cape Bruny - u stóp tego przylądka Morze Tasmana spotyka się
z Południowym Pacyfikiem.

Wyspa Bruny znajduje się u południowo-wschodniego wybrzeża Tasmanii i jest od niej oddzielona wodami Kanału d’Entrecasteaux. Wyspa, o powierzchni 362 kilometrów kwadratowych i długości około 100 km, składa się z dwóch części, północnej i południowej, połączonych wąskim przesmykiem.


Poglądowa mapka Wyspy Bruny - cień to środek wyrazu artystycznego:
w przeciwieństwie do położonego na północy Hobart, na wyspie świeciło bowiem słońce!

Zamieszkała przez Aborygenów wyspa Lunawanna-Allonah, została odkryta przez Europejczyków pod koniec XVIII w. Pierwszym Europejczykiem na wyspie był angielski kapitan Tobias Furneaux, który wylądował tu w 1773 r.; cztery lata po nim, w trakcie swojej trzeciej podróży dookoła świata na wyspę zawitał nie mniej słynny kapitan James Cook. Obecna nazwa wyspy pochodzi od nazwiska francuskiego podróżnika Antoine Raymond Joseph de Bruni d’Entrecasteaux. W 1792 r. de Bruni d’Entrecasteaux odkrył, że wyspa oddzielona jest od Tasmanii kanałem, który zresztą (a jakże!) nazwano drugim członem jego nazwiska.


Jeszcze jeden widok z Cape Bruny...

Tyle historii zamierzchłej, czas pisać nową! We wtorkowy poranek pobudka na godzinę przed wschodem słońca (o tej porze roku w Hobart słońce wschodzi chwilę przed 6, a zachodzi o 21), bo o 7 rano wyruszamy. Niespełna półgodzinna jazda minibusem Bruny Island Safaris do Kettering, gdzie „przesiadamy się” na prom samochodowy i po niespełna kwadransie jesteśmy na Wyspie Bruny.


W oczekiwaniu na prom...

Wyspa Bruny to rodzaj tasmańskiego spichlerza. Ze zlokalizowanej tu farmy pochodzą rzekomo najlepsze w całej Australii (a z pewnością jedne z lepszych jakie w życiu jadłem) ostrygi. Oprócz ostryg, na wyspie hodowane są również owce i krowy; z mleka tych ostatnich wytwarzane są znakomite sery, które mieliśmy okazję degustować podczas pikniku na plaży. Nieco dalej na południe miłośnicy słodyczy znajdą pochodzące od lokalnych producentów miody (akurat te mnie z nóg nie zwaliły – być może z powodu miodowej traumy z dzieciństwa) i wyroby czekoladowe (takie sobie). Na wyspie dojrzewają również owoce. My załapaliśmy się na szczyt sezonu czereśniowego 😋 Mieliśmy też okazję spróbować przetworów z uprawianych na Wyspie Bruny jabłek, w postaci kilku odmian cydru 😊 Na zboczach zlokalizowanego na południu wyspy jej najwyższego wzniesienia, Mount Mangana (o wysokości 571 m n.p.m.), znajdują się winnice – niestety, w programie wycieczki nie uwzględniono degustacji przetworów z winogron 😔


Na chwilę przed degustacją...

... i w trakcie kolejnej...

... oraz kolejnej!

Ale Wyspa Bruny to nie tylko raj dla prawdziwych foodies, ale również (a może przede wszystkim) możliwość obcowania z naturą. Warto wspiąć się na punkt widokowy na pograniczu północnej i południowej części wyspy, by spojrzeć na oddzielone od siebie jedynie przez wąski pasek lądu (tzw. „The Neck”) wody Kanału d’Entrecasteaux i Adventure Bay. Z kolei wizyta na najdalej na południe wysuniętym skrawku wyspy, Cape Bruny, to nie tylko okazja do zwiedzenia drugiej najstarszej australijskiej latarni morskiej (uruchomionej w 1838 r. i działającej do 1996 r.), ale również możliwość zobaczenia jak u stóp klifu wzburzone wody Morza Tasmana spotykają się z równie niespokojnymi wodami Południowego Pacyfiku…


Kolejny widok - tym razem z "The Neck"...

Wyspa Bruny to również mekka dla ornitologów. Można tu spotkać 13 spośród 14 endemicznych gatunków ptaków występujących wyłącznie na Tasmanii, a także zagrożonego wyginięciem lamparcika zielonkawego (Pardalotus quadragintus) i największą na świecie populację papużki ostrosternej (Lathamus discolor). Co roku na wyspie organizowany jest Bruny Island Bird Festival, na który zjeżdżają tłumnie miłośnicy ptaków z całej Australii; według naszego przewodnika, w tym samym czasie lokalne ptactwo migruje masowo na Tasmanię, gdzie pozostaje do czasu zakończenia festiwalu 😈


Cape Bruny Lighthouse - na zewnątrz...

... i wewnątrz

Jednak największą atrakcją Wyspy Bruny jest możliwość spotkania rzadkiej albinotycznej odmiany walabii, roślinożernego ssaka z rodziny kangurowatych. I choć nie wszystkim się to udaje, my mieliśmy to szczęście – choć z daleka 😇


Biała walabia!

Co nam pozostanie w pamięci po wizycie na Wyspie Bruny? Na pewno piękne widoki, możliwość spotkania z lokalną fauną oraz okazja do degustacji miejscowych produktów. Ale przy okazji chciałbym też wspomnieć o świetnej organizacji wycieczki przez miejscowego touroperatora, Bruny Island Safaris (i bynajmniej nie jest to kryptoreklama). Na pochwałę zasługuje nie tylko pełen atrakcji (i degustacji) program, ale również zawarty w cenie wycieczki przepyszny lunch. Specjalne słowa uznania dla Ricka - naszego kierowcy i przewodnika, dzięki któremu ta wycieczka była nie tylko ciekawa, ale również... zabawna 😂

Dzisiaj luźniejszy dzień w Hobart. Nareszcie mamy letnie temperatury, więc możemy bez przeszkód (i ciepłych kurtek) odkrywać kolejne kulinarne (i nie tylko) tajemnice tego miasta. Więcej na ten temat napiszę pod koniec tygodnia, w podsumowaniu naszego pobytu w tej części Tasmanii. Ale wcześniej relacja z kolejnej wycieczki – jutrzejszego rejsu wokół Wyspy Tasmana.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kult zmarłych w Korei

W Polsce dziś Dzień Wszystkich Świętych, a w Seulu dzień jak co dzień. Tym niemniej, to dobra okazja, żeby napisać parę słów na temat kultu zmarłych w Korei.

Dziwne Warzywa: Gosari, czyli liście paproci

Dotychczas paproć kojarzyła mi się przede wszystkim z baśnią o jej kwiecie. I choć w Korei kwiatu paproci nie znalazłem (przynajmniej literalnie), to poznałem tu liczne kulinarne zastosowania tej rośliny. Opowiem Wam o nich dzisiaj w kolejnym odcinku „Dziwnych Warzyw”. Ugotowane liście orlicy najczęściej podaje się jako przystawkę, gosari namul . Źródło . Paproć, a dokładniej jeden z jej gatunków – orlica ( gosari , 고사리 ) na dobre zadomowiła się w koreańskiej kuchni. Ze względu na bogactwo składników odżywczych, przede wszystkim białka, żelaza i wapnia, liście paproci są czasem przez Koreańczyków nazywane „mięsem z gór”. Z gór – bo jak już wspominałem w poprzednim odcinku „Dziwnych Warzyw” , góry pokrywają około 70% Półwyspu Koreańskiego, stając się dla jego przedsiębiorczych mieszkańców rodzajem naturalnej spiżarni 😉 Wiosną Koreańczycy zbierają młode liście gosari . Źródło . W celach kulinarnych wykorzystuje się młode liście orlicy, o długości 10-15 cm, z końców...

Owocowy zawrót głowy

Nie wyobrażam sobie życia bez owoców. Na szczęście Koreańczycy również. To właśnie owoce sezonowe są najczęstszym koreańskim deserem. Przy czym słowo „sezonowe” ma tutaj kluczowe znaczenie, bo owoce dostępne w koreańskich marketach czy na ulicznych straganach w zdecydowanej większości nie pochodzą z importu, lecz są w uprawiane na Półwyspie Koreańskim. Część spośród owoców, które jemy w Korei, zapewne świetnie znacie – choć niekoniecznie w tych samych odmianach. Jest jednak kilka wyjątków specyficznych wyłącznie dla Korei i okolic; to właśnie przede wszystkim na nich chciałbym się w tym wpisie skoncentrować. Chamoe - choć to melon, rozmiarem przypomina raczej... jabłko.  Źródło Zacznijmy od koreańskiego melona, chamoe ( 참외 ). Jest on znacznie mniejszy od swoich dostępnych w Europie kuzynów – długość tego owocu o jajowatym kształcie zwykle nie przekracza 15 cm. Skórkę ma gładką, żółtą, w białe podłużne paski. Miąższ podobny do melona miodowego, ale nieco twardszy i nie ...