Przejdź do głównej zawartości

Polak w Korei (niekoniecznie w Seulu): rok drugi


13 grudnia minęły dwa lata odkąd po raz pierwszy przyleciałem do Korei. Wzorem poprzedniego roku, pora na podsumowanie tych 12 miesięcy. Jak zwykle, nie mogło być normalnie, spokojnie, „po staremu” – zresztą przeczytajcie sami!

Choinki są, Świąt nie ma - czyli Boże Narodzenie po koreańsku

Grudzień 2016 to kolejne koreańskie Święta bez Świąt. Zaraz po nich rozpoczyna się Nowy Rok, który dla Koreańczyków wciąż nie jest do końca nowy. Na „prawdziwy” początek nowego roku – tym razem Roku Koguta – przyjdzie nam poczekać jeszcze blisko miesiąc. W międzyczasie, kilka rewolucyjnych zmian. Na przełomie roku zawieszam, a potem ostatecznie zamykam, swoją działalność gospodarczą w Polsce i uruchamiam koreański biznes. Wolę płacić podatki w kraju, w którym mieszkam. Więcej o zakładaniu firmy w Korei przeczytacie TUTAJ.

W słonecznym Melbourne rodzą się rewolucyjne pomysły...

Styczeń to również miesiąc naszych australijskich wakacji. Zaraz po przylocie z zimnego i zadymionego Seulu do zielonego Melbourne pojawia się pomysł: a gdyby tak co roku „przeczekiwać” większość koreańskiej zimy w cieplejszym miejscu? Od słowa do czynu! Co jednak zrobić z naszym wynajętym seulskim mieszkaniem, generującym w tym czasie niepotrzebne koszty? Cóż - chcąc nie chcąc - trzeba pomyśleć o własnym mieszkaniu!

Nasze osiedle - tutaj jeszcze na etapie wizualizacji...

Ponieważ Seul trochę się nam znudził, a ceny na rynku mieszkaniowym są kosmiczne, decydujemy się na przeprowadzkę do Pohang – rodzinnego miasta mojej żony, położonego na przeciwległym krańcu Półwyspu Koreańskiego, nad Morzem Wschodnim (poza Koreą znanym lepiej jako Morze Japońskie). Jako osoby z natury niecierpliwe, w miesiąc po powrocie z Australii, w połowie lutego, finalizujemy zakup mieszkania. Teraz pozostaje nam już tylko czekać na klucze i przygotowywać się do przeprowadzki.

Wschód słońca nad moim rodzinnym Wrocławiem...

W międzyczasie, w marcu, odwiedzamy na chwilę Polskę. Trochę smutna to była wizyta – mam wrażenie, że ludzie – jeszcze pół roku wcześniej uśmiechnięci i pełni nadziei - teraz pogrążyli się w zwątpieniu. A może to tylko było wiosenne przesilenie? Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczę mój kraj taki, jakim go zapamiętałem wyjeżdżając z niego dwa lata wcześniej…

Po raz pierwszy w życiu, mieszkam nad morzem!

Kwiecień to miesiąc przeprowadzki. Z pozoru skomplikowana operacja logistyczna spakowania wszystkiego i przewiezienia do nowego miejsca odległego o blisko 400 km okazuje się w koreańskich realiach banalnie prosta. W czwartek po śniadaniu wszystkie nasze rzeczy (łącznie z ubraniami, naczyniami kuchennymi i jedzeniem z lodówki) zostają spakowane przez czteroosobową ekipę przeprowadzkową i wywiezione w nieznane. W piątek rano, ta sama dzielna grupa dociera z naszym dobytkiem do Pohang i zabiera się do pracy. Lunch jemy już we własnym umeblowanym mieszkaniu. W ten sposób z Seoulites staliśmy się Pohangers!

Nie to nie moje urodziny, lecz Seokgatansinil - urodziny Buddy. Źródło

Maj rozpoczyna się w Korei – niczym w Polsce – długim weekendem. Kolejno świętujemy urodziny Buddy, Dzień Dziecka, urodziny autora niniejszego bloga oraz Dzień Rodziców. Dodatkowy dzień wolny zawdzięczamy przedterminowym wyborom prezydenckim, które ogłoszono po odsunięciu od władzy skompromitowanej prezydent Park Geun-hye.

W Wietnamie ochłodę znaleźliśmy tylko nad Zatoką Ha Long...

Czerwiec to już prawdziwe upalne koreańskie lato. Jednak wypad do Hanoi – z temperaturami powyżej 40 stopni w cieniu - pokazuje nam, że pojęcie upałów może być względne… Dla równowagi, miesiąc kończymy krótkim urlopem na koreańskiej wyspie Jeju, gdzie z uwagi na początek pory monsunowej pogoda nie jest może w 100% plażowa. Za to po raz kolejny możemy skosztować potraw prosto z morza, przygotowanych przez Haenyeo – lokalne kobiety-nurków.

Dol hareubang - kamienny dziadek z wyspy Jeju. Źródło

Lipiec spędzamy aktywnie, poznając Pohang z perspektywy rowerowego siodełka. Na pięć dni przed pierwszą rocznicą naszego ślubu decydujemy, że spędzimy ją na Okinawie, czyli na najbardziej wysuniętym na południe skrawku Japonii. W ten sposób odkrywamy prawdziwy raj na ziemi i już wiemy, gdzie chcemy spędzić emeryturę.

Okinawa - czy tak nie powinien wyglądać raj na ziemi?

Sierpień to bolesne zderzenie z koreańską służbą zdrowia. Okazuje się, że system w którym wizytę u dowolnego specjalisty umawia się z dnia na dzień, a dowolne (nawet najbardziej skomplikowane) badanie wykonuje się „od ręki”, niekoniecznie musi być bardziej wydolny od polskiej służby zdrowia. Szczegóły niebawem.

Tokio nie zasypia nigdy...

We wrześniu mamy okazję odwiedzić Tokio i po raz kolejny zachwycić się Japonią i jej kuchnią. Po powrocie rozpoczynamy przygotowania do naszego wesela. Tak, tak… wesele ponad rok od ślubu! Takie rzeczy tylko w Korei… Wszystko dlatego, że „formalny” koreański ślub to nic innego jak pobranie numerka, wypełnienie jednostronicowego druczka i złożenie go u pani w okienku. Gości nikt raczej na taką „uroczystość” nie zaprasza – wesele dla rodziny i znajomych organizuje się wcześniej bądź dużo później.

Prosto, a potem w lewo...

Październik rozpoczynamy weselem a kończymy kolejną podróżą do Stanów. W Orlando stajemy twarzą w twarz (paszczę?) z aligatorem, a w Nowym Jorku – z moją serdeczną przyjaciółką Małgosią (która paszczy nie posiada). Poza tym bierzemy udział w konferencji AMWA (Orlando), koncertach Rebirth Brass Band i Chrisa Botti (Nowy Jork), oraz mniej (Orlando) lub bardziej skutecznie (Nowy Jork) poszukujemy w Ameryce czegoś co nadawałoby się do zjedzenia.

Za każdym razem odkrywam nowe oblicze Nowego Jorku...

Zaraz po powrocie do domu, już w listopadzie, przeżywamy trzęsienie ziemi - drugie najsilniejsze w historii Korei, a dla nas pierwsze w życiu. Po pierwszym silnym wstrząsie, nastąpiły kolejne i tak naprawdę ziemia trzęsie się po dziś dzień… Ukojeniem dla skołatanych nerwów jest produkcja 100 kg zimowej kimchi – pod kierownictwem teściowej.

Wbrew pozorom to nie miejsce zbrodni - właśnie tak powstaje zimowa kimchi...

Grudzień to znowu Japonia – tym razem na zimowo, bo celem naszej kolejnej wyprawy była wyspa Hokkaido. Wokoło śnieg, a my wylegiwaliśmy się w naszym prywatnym onsenie. I oczywiście jedliśmy! Nie obyło się też bez trzęsienia ziemi, ale w Japonii to chyba chleb powszedni (choć może powinienem raczej napisać – ryż powszedni?). W ten sposób docieramy do 13 grudnia, kiedy to podobnie jak przed dwoma laty jestem na seulskim lotnisku Incheon – jednak tym razem w podróży na Malediwy...

Z perspektywy prywatnego onsenu, zimowy krajobraz wygląda o wiele przyjemniej...

Tak oto kończy się drugi i zaczyna trzeci rok mojego pobytu w Korei. O tym, co się w nim wydarzyło, a także o dalszym postępie mojej koreanizacji, mam nadzieję napisać Wam za rok!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zakup mieszkania w Korei

W ostatnich latach rynek mieszkaniowy w Korei Południowej rozwija się dynamicznie – żeby nie powiedzieć, że w zastraszającym tempie. Zakup mieszkania – szczególnie w Seulu – jest (póki co) dobrą inwestycją. Wiele osób kupuje mieszkania na wynajem w systemie wolse czy jeonse . Zdarzają się jednak i tacy, którzy „kupują” mieszkanie jeszcze przed rozpoczęciem budowy – tylko po to, żeby sprzedać je z zyskiem w momencie, gdy będzie gotowe do zamieszkania. Słowo „kupują” znalazło się w cudzysłowie nieprzypadkowo – tego typu inwestycja wymaga bowiem wpłaty na konto wykonawcy jedynie 10% wartości mieszkania. Kolejne 50% wartości pożycza wykonawcy bank w formie nieoprocentowanej pożyczki, której gwarantem staje się kupujący. W momencie, kiedy mieszkanie jest gotowe do zamieszkania, kupujący musi zapłacić wykonawcy pozostałe 40% wartości mieszkania oraz rozliczyć się z bankiem (albo zamienić nieoprocentowaną pożyczkę na oprocentowany kredyt). Nic więc dziwnego, że gdy budowa dobiega końca,

Chuseok – koreańskie Święto Dziękczynienia

Dzisiaj w Korei obchodzimy  Chuseok ( 추석 ), drugie obok Lunarnego Nowego Roku najważniejsze święto w koreańskim kalendarzu. O Lunarnym Nowym Roku, Seollal , już trochę pisałem – chociażby tutaj   czy   tutaj , ale ze wstydem przyznaję, że choć to już mój czwarty Chuseok w Korei, zbyt wiele o tym święcie na moim blogu nie wspominałem. Songpyeon - tradycyjne ciastka ryżowe przygotowywane w Chuseok . Źródło: iStock. Chuseok , przypada co roku w 15. dniu 8. miesiąca kalendarza księżycowo-słonecznego , podczas pełni księżyca zwanej Księżycem Żniwiarzy. Data ta ma szczególne znaczenie nie tylko w Korei – w większości krajów Wschodniej i Południowo-Wschodniej Azji obchodzone jest wówczas znane pod różnymi nazwami Święto Środka Jesieni. Koreański Chuseok , zwany też Hangaui ( 한가위 ), jest świętem dziękczynienia za obfite plony. W ten dzień Koreańczycy powracają do swoich rodzinnych miejscowości, by uczestniczyć w charye – uroczystości ku czci zmarłych przodków

Wynajem mieszkania w Korei

Dzień dobry z Pohang! Pod dwóch odwołanych z powodu ataku zimy lotach, wreszcie udało się nam dotrzeć na przeciwległy kraniec Półwyspu Koreańskiego. Zasadniczym celem naszej wizyty jest kupno mieszkania - zainspirowało mnie to do napisania nieco o rynku nieruchomości w Korei. Na początek, słów kilka na temat bardzo tu popularnego wynajmu mieszkań.