Przejdź do głównej zawartości

Z wizytą w Haenyeosikdang

W poprzednim wpisie wspominałem, że zasadniczym celem naszej wakacyjnej wizyty na Jeju było jedzenie. Z tym, że jedzenie nie byle jakie, bo serwowane w jednej z restauracji prowadzonych przez legendarne kobiety-nurków, Haenyeo (해녀). Pora więc na kulinarny reportaż z tego miejsca.

Haenyeosikdang to jedno z nielicznych miejsc, gdzie można spróbować sashimi z morskiego ślimaka.
Choć miejsce do którego Was dzisiaj zabiorę, było położone dosłownie dwa kroki od naszego hotelu, łatwo je przeoczyć. Niewielki parterowy domek z płaskim dachem wygląda bowiem bardziej na przydrożną toaletę niż na restaurację, a nadgryziona przez rdzę i ząb czasu tablica z napisem Haenyeosikdang (해녀식당) sugeruje, że nawet jeśli takowa tu kiedyś istniała, to było to dawno, dawno temu. Jeśli niezniechęceni pierwszym wrażeniem zapuścicie się głębiej, za budynkiem natraficie na jadalnię pod gołym niebem: cztery stoliki nakryte (lepką) ceratą, plastikowe krzesła – wszystko to pod prowizorycznym zadaszeniem z brezentu. Nieco dalej kolejne dwa stoliki na drewnianym podwyższeniu. Nie do końca najlepsze pierwsze doznania rekompensuje jednak wspaniały widok na morze obmywające wulkaniczne skały.

"Nasze" Haenyeosikdang łatwo przeoczyć - szczególnie, gdy zbliża się monsun.
Wspomniany wcześniej domek pełni rozliczne funkcje: jest kuchnią, kasą, magazynem sprzętu, przebieralnią i tymczasowym mieszkaniem kobiet-nurków, a w deszczowe dni również miejscem, gdzie przyjmowani są zgłodniali i przemoczeni goście. Z informacji na tablicy wmurowanej w ścianę budynku wynika, że „nasz” zespół kobiet-nurków liczy obecnie 16 członkiń. Każdego dnia, kilka z nich pełni (całodobowy) dyżur w restauracji, podczas gdy pozostałe zajmują się pozyskiwaniem surowców z morskiej spiżarni. Ponieważ Haenyeo pełniące w danym dniu rolę kucharek nocują w restauracji, nie obowiązują tu żadne godziny pracy – niezależnie od tego, czy pojawicie się późną nocą czy bladym świtem, zawsze dostaniecie coś do jedzenia. Nie liczcie jednak na serdecznie przyjęcie! O wiekowych ajumma można powiedzieć wszystko oprócz tego, że wyczekują z utęsknieniem na pojawienie się gości. Klienci traktowani są z całkowitą obojętnością, o ile nie wrogo – wszak to intruzi zakłócający czas, który można było spędzić na plotkach przy butelce soju. Ale przyszli, więc trudno – trzeba ich nakarmić.

Nie ma to jak dobry posiłek w pięknych okolicznościach przyrody...
Na początek na stole ląduje (dosłownie) butelka z wodą oraz kubki. Następnie pojawiają się przystawki. Przez pięć dni naszego pobytu zawsze były te same: ziemniaki smażone w tempurze, sałatka z marynowanych warzyw i dziwnych morskich stworzeń wyglądem przypominających podeszwy tenisówek, kiełki soi, kimchi z koreańskiej rzodkwi mu, oraz bliżej nieokreślona wodna roślina pływająca w dziwnej ciemno zabarwionej cieczy. Lista dań głównych znajduje się na tablicy podwieszonej pod brezentowym zadaszeniem. W tym roku mieliśmy okazję spróbować wszystkich 😋

Nie mam pojęcia, jakie morskie stworzenie dodały Haenyeo do tej przystawki...
Z dań na zimno Haenyeo mają do zaoferowania kilka rodzajów sashimi – ze strzykwy (zwanej też morskim ogórkiem), osłonicy, ślimaków morskich, ośmiornicy oraz abalone. O wszystkich tych owocach morza pisałem więcej na początku tego roku, przy okazji ich zestawienia TOP-10. Którego sashimi byście nie wybrali, zawsze będzie pierwszej świeżości, podane na talerzu udekorowanym sezamowymi liśćmi, w towarzystwie gochujang (고추장) – pikantnej i nieco słodkawej pasty, której głównym składnikiem są wysuszone i sproszkowane czerwone papryczki chili.

Kolejna odsłona sashimi - tym razem z ośmiornicy.
Kolejnym daniem na zimno dostępnym w restauracji kobiet-nurków jest mulhoe (물회). Mulhoe to rodzaj chłodnika na bazie gochujang i octu winnego. W tradycyjnej wersji – nomen omen wywodzącej się z Pohang, gdzie obecnie mieszkamy – mulhoe podaje się z sashimi z białej ryby, pokruszonymi orzechami, surowymi warzywami, drobnymi kawałkami koreańskiej gruszki bae i kostkami lodu. Jednak w mulhoe serwowanej przez Haenyeo z Jeju, zamiast ryby zajdziecie sashimi z morskiego ślimaka, a dominującym warzywem będzie aromatyczna minari (미나리), o której napiszę niebawem więcej w kolejnym odcinku cyklu „Dziwne Warzywa”.

Mulhoe - Jeju style.
Choć każdego z nich próbowałem kilkakrotnie, nadal nie jestem w stanie powiedzieć, które z dań gorących z menu Haenyeosikdang smakowało mi najbardziej. Do wyboru są dwie potrawy z dodatkiem mięsa jeżowców. Seonggekalguksu (성게칼국수) to gruby domowy makaron kalguksu (칼국수), przypominający naszą krajankę (nomen omen, kal to po koreańsku nóż, a guksu to makaron), w esencjonalnym jeżowcowym bulionie. O zaletach domowego makaronu chyba nie muszę nikogo przekonywać, a szczodry dodatek mięsa jeżowców sprawia, że seonggekalguksu autentycznie smakuje morzem.

Seonggekalguksu - zapewne byłoby to moje ulubione danie...
Jeśli chcecie poczuć jeszcze więcej smaków morza, powinniście zamówić seonggemiyeokguk (성게미역국) – bulion z mięsa jeżowców i świeżych wodorostów, podawany z porcją ryżu.

... gdybym nie spróbował równiez seonggemiyeokguk!
Prawdziwy przegląd owoców morza dostępnych w wodach oblewających Jeju znajdziecie w haemulttukbaegi (해물뚝배기). Haemulttukbaegi to pikantna gęsta zupa z „wkładką” mięsną w postaci krabów, ślimaków, krewetek, abalone i małży, gotowanych w glinianym kociołku, ttukbaegi (뚝배기) z dodatkiem fermentowanej pasty sojowej (doenjang, 된장) oraz warzyw – przede wszystkim wspomnianej już minari.

Haemulttukbaegi, czyli przegląd owoców morza.
Dla miłośników kuchni lekkostrawnej, Haenyeo mają jeonbokjuk (전복죽) i gengijuk (겡이죽) – rodzaj kleiku z rozgotowanego ryżu z dodatkiem rozdrobnionego mięsa, odpowiednio abalone i kraba. Idealna propozycja na śniadanie 😊

Dwa oblicza kleiku - po lewej jeonbokjuk, po prawej gengijuk.
Choć być może liczba dań oferowanych w Haenyeosikdang jest niewielka, uwierzcie mi na słowo – znudzić się nimi nie sposób. Chociażby dlatego, że codziennie gotuje je ktoś inny i nierzadko jedynym wspólnym elementem potraw o tej samej nazwie pozostaje właśnie ta ostatnia… Poza tym – przynajmniej dla mnie – w tak pięknych okolicznościach przyrody, nawet miska zwykłego ryżu staje się najbardziej wyszukanym daniem…

Sashimi raz jeszcze: tym razem w roli głównej morski ogórek, statystuje gochujang.
Będąc na Jeju rok wcześniej, odwiedziliśmy kilka Haenyeosikdang. W tym roku wróciliśmy do tej jednej – nie tylko dlatego, że było do niej najbliżej, ale przede wszystkim z uwagi na fakt, że jest najmniej komercyjna, a przez to najbardziej autentyczna ze wszystkich, w których byliśmy. Niestety, prowadzące ją ajumma są już bardzo sędziwie i nawet biorąc poprawkę na koreańską długowieczność, raczej nie ma co oczekiwać, że to miejsce przetrwa dłużej niż przez kolejne 5-10 lat. Niestety – o czym już kiedyś wspominałem – to samo może dotyczyć profesji Haenyeo. Szkoda 😞 Nie dziwcie się więc proszę, że na miejsce 11 spośród 12 posiłków, które jedliśmy podczas naszego wakacyjnego pobytu po południowej stronie Jeju, wybraliśmy właśnie Haenyeosikdang.

Składniki dwóch spośród czterech przedstawionych powyżej przystawek wciąż stanowią dla mnie zagadkę...
Na koniec konkrety: Ceny wszystkich opisanych tu dań mieszczą się w przedziale od 8 do 20 tysięcy won. Do posiłku możecie zamówić sobie butelkę zimnego piwa, soju lub makgeolli. Uwaga, za te wszystkie dobrodziejstwa zapłacicie tylko gotówką! I raczej nie proście o paragon 😉 Nie zapominajcie też, że Haenyeosikdang to restauracje sezonowe, funkcjonujące od początku czerwca do końca sierpnia, maksymalnie do połowy września. Jeśli odwiedzicie Jeju w innym terminie, możecie obejść się smakiem 😈

Komentarze

  1. Wow! Bardzo ciekawe miejsce, choć pewnie ze względu na moje roślinne preferencje żywieniowe odwiedziłabym je raczej dla samej atmosfery, a nie jedzenia. Myślałam, że w kwestii owoców morza nic mnie już nie zaskoczy (mąż jest Galisyjczykiem, więc dość dobrze znam tzw. kuchnię atlantycką, która w nie obfituje), a jednak! Tej podejrzanie wyglądającej podeszwy nigdy wcześniej nie widziałam (i całe szczęście). Często się słyszy, że coś smakuje jak podeszwa, ale pierwszy raz widzę, żeby coś przypominało ją wizualnie. ;-D Jak wygląda praca tych kobiet przy poławianiu? Mam nadzieję, że nie jest tak niebezpieczna jak galisyjskich "percebeiros", którzy ryzykują życiem, żeby zebrać najbardziej ceniony morski przysmak, czyli "percebes", które przed świętami potrafią kosztować nawet kilkaset euro za kg.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha ha, "podeszwa" przy bliższym poznaniu okazała się dość miękka! Haenyeo nurkują blisko brzegu - to są NAPRAWDĘ starsze panie i nie pozwalają sobie na zbytnie ryzyko. Pomimo to, są niesamowicie skuteczne...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zakup mieszkania w Korei

W ostatnich latach rynek mieszkaniowy w Korei Południowej rozwija się dynamicznie – żeby nie powiedzieć, że w zastraszającym tempie. Zakup mieszkania – szczególnie w Seulu – jest (póki co) dobrą inwestycją. Wiele osób kupuje mieszkania na wynajem w systemie wolse czy jeonse . Zdarzają się jednak i tacy, którzy „kupują” mieszkanie jeszcze przed rozpoczęciem budowy – tylko po to, żeby sprzedać je z zyskiem w momencie, gdy będzie gotowe do zamieszkania. Słowo „kupują” znalazło się w cudzysłowie nieprzypadkowo – tego typu inwestycja wymaga bowiem wpłaty na konto wykonawcy jedynie 10% wartości mieszkania. Kolejne 50% wartości pożycza wykonawcy bank w formie nieoprocentowanej pożyczki, której gwarantem staje się kupujący. W momencie, kiedy mieszkanie jest gotowe do zamieszkania, kupujący musi zapłacić wykonawcy pozostałe 40% wartości mieszkania oraz rozliczyć się z bankiem (albo zamienić nieoprocentowaną pożyczkę na oprocentowany kredyt). Nic więc dziwnego, że gdy budowa dobiega końca,

Wynajem mieszkania w Korei

Dzień dobry z Pohang! Pod dwóch odwołanych z powodu ataku zimy lotach, wreszcie udało się nam dotrzeć na przeciwległy kraniec Półwyspu Koreańskiego. Zasadniczym celem naszej wizyty jest kupno mieszkania - zainspirowało mnie to do napisania nieco o rynku nieruchomości w Korei. Na początek, słów kilka na temat bardzo tu popularnego wynajmu mieszkań.

Kult zmarłych w Korei

W Polsce dziś Dzień Wszystkich Świętych, a w Seulu dzień jak co dzień. Tym niemniej, to dobra okazja, żeby napisać parę słów na temat kultu zmarłych w Korei.