Przejdź do głównej zawartości

Haenyeo na liście Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO!


Dzisiaj poruszę temat lżejszy niż ostatnio i niepolityczny. W dniu 30 listopada tego roku, na liście Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO umieszczono haenyeo – kobiety-nurków z koreańskiej wyspy Jeju. Dzięki temu, na liście UNESCO znajduje się już 19 dóbr niematerialnych z Korei Południowej, w tym m.in. … procedura wytwarzania kimchi :)

Źródło: The Korea Times.

Jeju to największa wyspa u wybrzeży Półwyspu Koreańskiego. Dzięki łagodnemu klimatowi, ta wulkaniczna wyspa przyciąga każdego roku rzesze turystów i została wybrana jednym z 7 Nowych Cudów Natury w plebiscycie ogłoszonym przez szwajcarską fundację New7Wonders. Oprócz licznych atrakcji turystycznych, o których napiszę kiedyś więcej, Jeju jest też rolniczym zagłębiem i swoistą spiżarnią „kontynentalnej” Korei.

Źródło: Google Maps.

Pierwsze haenyeo, bo takim mianem określa się w Hangul kobiety-nurków, pojawiły się na Jeju prawdopodobnie już w XVII wieku. Wówczas Jeju było daleko do kurortu – wyspa była traktowana jako miejsce zsyłki dla więźniów politycznych przeciwstawiających się polityce rządzących z Dynastii Joseon, a jej mieszkańcom zakazano podróży na Półwysep Koreański. W takich warunkach nie było łatwo związać koniec z końcem, a wyżywienie rodziny stawało się wyzwaniem. Dlatego miejscowe kobiety sięgnęły po jedyne naturalne bogactwo wyspy – ośmiornice, małże, ostrygi, ślimaki abalone, żachwy, strzykwy, jeżowce i wodorosty... Tradycję przekazywano z pokolenia na pokolenie: młode dziewczęta zaczynały naukę nurkowania w wieku 11 lat, by po 7 latach treningów stać się pełnoprawnymi haenyeo.

Źródło: The Korea Herald.

I choć obecnie sytuacja ekonomiczna Jeju jest diametralnie inna niż 400 lat temu, haenyeo nadal co rano wyruszają na podwodne zbiory. Tak jak przed wiekami – bez aparatów tlenowych, wyposażone jedynie w strój do nurkowania, okulary, rękawiczki, ciężarki, skrobaczkę i siatkę, przeszukują przybrzeżne wody w poszukiwaniu owoców morza. Zanim pojawiły się piankowe stroje do nurkowania, haenyeo zakładały bawełniane kostiumy, co znacznie ograniczało czas, przez jaki mogły przebywać w wodzie. Obecnie, mogą spędzać w morzu po 5-6 godzin, schodząc bez tlenu na głębokość do 30 metrów i pozostając tam nawet przez 3 minuty!

Źródło: The Korea Herald.

Jednak z oczywistych względów, młode kobiety z Jeju wybierają obecnie lepiej płatne i mniej wymagające sposoby na życie, a rosnące zanieczyszczenie wód przybrzeżnych sprawia, że ich naturalne zasoby „spożywcze” są coraz mniejsze. O ile w 1965 r. liczbę haenyeo na Jeju szacowano na blisko 24 tysiące, obecnie na wyspie jest ich zaledwie 4 415. Co więcej, ponad 98% haenyeo to kobiety po pięćdziesiątce; rekordzistka ma ponad 80 lat, z czego ponad 66 spędziła pod wodą! Aby nie dopuścić do zaniku kultury haenyeo, w ubiegłym roku władze prowincji Jeju otworzyły pierwszą i jedyną w swoim rodzaju szkołę dla kobiet-nurków. Pozostaje mieć nadzieję, że decyzja UNESCO stanie się kolejnym kamieniem milowym na drodze do zachowania kultury haenyeo na Jeju.

Źródło: The Korea Herald.

Moje pierwsze spotkanie z haenyeo miało miejsce latem tego roku, podczas krótkich wakacji na Jeju. W pobliżu naszego hotelu zauważyliśmy niepozorny drogowskaz z napisem Haenyeosikdang (Restauracja Kobiet Nurków). Idąc we wskazanym kierunku, dotarliśmy do równie niepozornego domku nad samym brzegiem morza. Wewnątrz znajdowała się kuchnia, w której prym wiodły trzy wiekowe haenyeo. Pod prowizorycznym zadaszeniem z brezentu ustawiono kilka prostych drewnianych stolików i ław. Również menu było proste, ale zarazem doskonałe w swej prostocie: gruby makaron kalguksu z jeżowcami, zupa z jeżowców i wodorostów, bibimbap z morskimi ślimakami, sashimi ze strzykwy, doenjang jigae z owocami morza… Mniam!

Kalguksu z jeżowcami.

Kiedy zapytaliśmy jedną ze starszych pań, o której godzinie można przyjść na śniadanie, odpowiedź była prosta: Kiedy chcecie! Jeśli będzie zamknięte, to pukajcie mocno do drzwi, bo zwykle wstajemy dopiero o 3-4 rano… Faktycznie, następnego dnia o 7 rano kuchnia działała pełną parą. Jako stali bywalcy zostaliśmy nawet poczęstowani gotowaną kukurydzą, którą haenyeo przygotowały sobie na śniadanie.

Sashimi ze strzykwy.

Delektując się świeżymi potrawami przesyconymi aromatem morza, spoglądaliśmy w dół klifu, gdzie spośród fal co chwila wynurzały się haenyeo, jak co dzień od lat odwiedzające swój podwodny supermarket… To właśnie wtedy haenyeo znalazły się na mojej osobistej liście Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego :) A ja odliczam dni do kolejnych wakacji na Jeju…


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kult zmarłych w Korei

W Polsce dziś Dzień Wszystkich Świętych, a w Seulu dzień jak co dzień. Tym niemniej, to dobra okazja, żeby napisać parę słów na temat kultu zmarłych w Korei.

Dziwne Warzywa: Gosari, czyli liście paproci

Dotychczas paproć kojarzyła mi się przede wszystkim z baśnią o jej kwiecie. I choć w Korei kwiatu paproci nie znalazłem (przynajmniej literalnie), to poznałem tu liczne kulinarne zastosowania tej rośliny. Opowiem Wam o nich dzisiaj w kolejnym odcinku „Dziwnych Warzyw”. Ugotowane liście orlicy najczęściej podaje się jako przystawkę, gosari namul . Źródło . Paproć, a dokładniej jeden z jej gatunków – orlica ( gosari , 고사리 ) na dobre zadomowiła się w koreańskiej kuchni. Ze względu na bogactwo składników odżywczych, przede wszystkim białka, żelaza i wapnia, liście paproci są czasem przez Koreańczyków nazywane „mięsem z gór”. Z gór – bo jak już wspominałem w poprzednim odcinku „Dziwnych Warzyw” , góry pokrywają około 70% Półwyspu Koreańskiego, stając się dla jego przedsiębiorczych mieszkańców rodzajem naturalnej spiżarni 😉 Wiosną Koreańczycy zbierają młode liście gosari . Źródło . W celach kulinarnych wykorzystuje się młode liście orlicy, o długości 10-15 cm, z końców...

Owocowy zawrót głowy

Nie wyobrażam sobie życia bez owoców. Na szczęście Koreańczycy również. To właśnie owoce sezonowe są najczęstszym koreańskim deserem. Przy czym słowo „sezonowe” ma tutaj kluczowe znaczenie, bo owoce dostępne w koreańskich marketach czy na ulicznych straganach w zdecydowanej większości nie pochodzą z importu, lecz są w uprawiane na Półwyspie Koreańskim. Część spośród owoców, które jemy w Korei, zapewne świetnie znacie – choć niekoniecznie w tych samych odmianach. Jest jednak kilka wyjątków specyficznych wyłącznie dla Korei i okolic; to właśnie przede wszystkim na nich chciałbym się w tym wpisie skoncentrować. Chamoe - choć to melon, rozmiarem przypomina raczej... jabłko.  Źródło Zacznijmy od koreańskiego melona, chamoe ( 참외 ). Jest on znacznie mniejszy od swoich dostępnych w Europie kuzynów – długość tego owocu o jajowatym kształcie zwykle nie przekracza 15 cm. Skórkę ma gładką, żółtą, w białe podłużne paski. Miąższ podobny do melona miodowego, ale nieco twardszy i nie ...