Przejdź do głównej zawartości

Co się jada w Seulu?


Odpowiedź na pytanie postawione w temacie tego postu to prawdziwe wyzwanie. Dla miłośników dobrego jedzenia Seul ma naprawdę dużo do zaoferowania. Dużo za dużo, by można to opisać w jednym poście...


Bibimbap - jeden z koreańskich "klasyków"

Oczywiście w Seulu króluje kuchnia koreańska. Przy czym kuchnia koreańska ma wiele twarzy. Miłośnicy mięsa będą zachwyceni – praktycznie na każdej ulicy można znaleźć bary czy restauracje gogi, których goście sami grillują przy stolikach różne rodzaje mięsa. Przynajmniej tak słyszałem, bo mięsa nie lubię i barów gogi nie odwiedzam. Kolejne flagowe danie kuchni koreańskiej, tym razem stworzone z myślą o mnie, to guksu – różne odmiany makaronu, w klasycznej wersji podawane w pikantnym bulionie. Jest też bibimbap, czyli ryż wymieszany z różnymi dodatkami. Wreszcie danie, o którym wcześniej nie słyszałem, a teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego – gęsta zupa na bazie fermentowanej pasty sojowej, doenjang jigae. No i oczywiście koreańska wersja kiszonej kapusty, czyli kimchi. Więcej na temat kuchni koreańskiej napisze w osobnym poście – nawet z perspektywy tak krótkiego pobytu jak mój jest to temat-rzeka.

Doenjang jigae

Bardziej wyszukane potrawy kuchni koreańskiej można zjeść w eleganckich restauracjach. Serwowane tam posiłki składają się z przynajmniej kilku dań podawanych po kolei – w formie przydługiego i jak dla mnie dość nudnego rytuału. Koszt takiej przyjemności zaczyna się od 20-30 dolarów za osobę. Dużo ciekawsza jest wizyta w jednym z tzw. kiss places, czyli barach szybkiej obsługi, gdzie można najeść się do syta za przysłowiowy pocałunek. W tym przypadku pocałunek to równowartość 6-10 amerykańskich dolarów, za którą można dostać wielką michę guksu lub bibimbap, a do tego kimbap, który większość Polaków na pierwszy rzut oka zapewne weźmie za sushi. Wybierając kiss place, warto unikać miejsc „turystycznych”. Wyższa cena nie idzie w parze z lepszą jakością i raczej nie należy spodziewać się świeżych składników, lecz chemii znanej nam dobrze z tzw. „chińskich zupek”. Lepiej poszukać miejsc, gdzie 100% klienteli stanowią Koreańczycy, w tym rodziny z małymi dziećmi – wówczas można spodziewać się prawdziwej domowej kuchni. Cechą wspólną eleganckich restauracji i mniej wytwornych kiss places jest to, że na powitanie zostaniemy poczęstowani wodą lub herbatą, a do posiłku zostanie podana kimchi, a czasem także suszone anchovies, marynowany czosnek i inne dodatki.

Kimbap i kimichi w jednym z kiss places

Jednak z uwagi na swoje położenie, Seul nie tylko koreańską kuchnią stoi. Silnie zaznaczone są wpływy japońskie. Na większości ulic można znaleźć bary sushi, przy czym azjatyckie sushi rzadko kiedy ma formę wyszukanych „rolek” podawanych w Europie czy Stanach – zazwyczaj zamawiając sushi otrzymamy coś, co w Polsce podawane jest jako nigiri. Z tym, że nie będzie to wyłącznie nudny łosoś, tuńczyk czy ryba maślana (tej ostatniej nie spotkałem w żadnym z koreańskich sushi barów) – zamiast tego, dostaniemy białe mięso jednej z ryb z gatunku płastugokształtnych czy prażmowatych (ang. flatfish, seabream) – zazwyczaj wyłowionej prosto ze stojącego przy wejściu do baru akwarium, a w lepszych miejscach również inne morskie rarytasy, np. surowe krewetki, jeżowce, ślimaki morskie, małże czy tako wasabi – dobrze schłodzoną i pociętą na drobne kawałki surową ośmiornicę wymieszaną z wasabi i sosem sojowym. Można też skosztować sashimi, obowiązkowo podawanego na kruszonym lodzie. Jako miłośnik sushi, zdecydowałem się tej potrawie poświęcić osobny post, więc na razie tylko tyle.

Sushi po koreańsku: na dole jeżowce i tako wasabi, powyżej po prawej - ślimak morski

Kuchnia japońska to także makarony pod różnymi postaciami: pszenne noodle ramen podawane w bulionie mięsnym lub rybnym, gryczany makaron soba serwowany w gorącym bulionie lub jako osobne danie na zimno, czy gruby i sprężysty udon. Niestety, coraz mniej jest barów podających własnej produkcji makaron... Podobnie jak sushi, makaron również mogę spożywać jako monodietę – dlatego brak osobnego postu na ten temat byłby poważnym nadużyciem. Zatem, stay tuned – jak mawiają Amerykanie :)

Kolejna opcja, którą często bierzemy pod uwagę jedząc poza domem (czyli prawie codziennie), to kuchnia wietnamska. Również w tym przypadku podstawowym składnikiem jest makaron – z tym, że ryżowy – podawany w wołowym bulionie z różnymi dodatkami: mięsem, naturalnym kolagenem, owocami morza i warzywami. Choć w Seulu jest sporo dobrych wietnamskich barów, podobnie jak w przypadku kiss places jest też mnóstwo miejsc naszpikowanych chemią. Dlatego kierujemy się sprawdzoną zasadą: jemy tam, gdzie nie ma wolnych stolików ani turystów! O jednym z takich miejsc, zatrudniającym „elektronicznego kelnera” napiszę niebawem...

Dzisiejszy zestaw lunchowy po japońsku: soba i pszenne noodle na zimno (na dole po lewej), udon (u góry pośrodku oraz tempura (u góry po prawej)

Jeśli znudziły Was powyższe opcje, spróbujcie kuchni tajskiej. Ale, że z Seulu do Bangkoku daleko, znalezienie dobrego miejsca nie jest prostą sprawą. Większość dobrych miejsc celowo nie przyjmuje rezerwacji, więc zjedzenie obiadu w weekend wymaga przynajmniej godzinnego stania na ulicy w długiej kolejce. Ot, darmowy marketing... Na cierpliwych czeka nagroda w postaci pikantnej, słodkawej zupy tom yam z noodlami i krewetkami lub som tam – baaardzooo ostrej sałatki z zielonej papai. Ponieważ chwilowo jesteśmy obrażeni na nasze ulubione tajskie miejsce z powodu nieprzyjmowania rezerwacji, celowo przemilczę jego nazwę...

Oczywiście, jak wszędzie, również w Seulu wszechobecna jest chińszczyzna. Także na talerzu. Ale ponieważ za chińszczyzną nie przepadam, na tym ten temat zakończymy.

Do wyboru do koloru: ciastka ryżowe

Na koniec słów kilka o koreańskich deserach. Wraz z kulturą picia kawy i Starbucksem, w Seulu pojawiły się tradycyjne, dobrze nam znane z Europy czy Ameryki wypieki. Ale wciąż popularnością cieszą się koreańskie cukiernie serwujące rozmaite delikatesy, np. różnokolorowe ciastka ryżowe czy drożdżówki ze słodkim nadzieniem z czerwonej fasoli. Ponieważ dogłębna eksploracja tematu słodyczy wiąże z istotnym ryzykiem zyskania niepożądanych kilogramów, temat ten będę zgłębiał powoli i moimi przemyśleniami podzielę się za jakiś czas...


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zakup mieszkania w Korei

W ostatnich latach rynek mieszkaniowy w Korei Południowej rozwija się dynamicznie – żeby nie powiedzieć, że w zastraszającym tempie. Zakup mieszkania – szczególnie w Seulu – jest (póki co) dobrą inwestycją. Wiele osób kupuje mieszkania na wynajem w systemie wolse czy jeonse . Zdarzają się jednak i tacy, którzy „kupują” mieszkanie jeszcze przed rozpoczęciem budowy – tylko po to, żeby sprzedać je z zyskiem w momencie, gdy będzie gotowe do zamieszkania. Słowo „kupują” znalazło się w cudzysłowie nieprzypadkowo – tego typu inwestycja wymaga bowiem wpłaty na konto wykonawcy jedynie 10% wartości mieszkania. Kolejne 50% wartości pożycza wykonawcy bank w formie nieoprocentowanej pożyczki, której gwarantem staje się kupujący. W momencie, kiedy mieszkanie jest gotowe do zamieszkania, kupujący musi zapłacić wykonawcy pozostałe 40% wartości mieszkania oraz rozliczyć się z bankiem (albo zamienić nieoprocentowaną pożyczkę na oprocentowany kredyt). Nic więc dziwnego, że gdy budowa dobiega końca,

Chuseok – koreańskie Święto Dziękczynienia

Dzisiaj w Korei obchodzimy  Chuseok ( 추석 ), drugie obok Lunarnego Nowego Roku najważniejsze święto w koreańskim kalendarzu. O Lunarnym Nowym Roku, Seollal , już trochę pisałem – chociażby tutaj   czy   tutaj , ale ze wstydem przyznaję, że choć to już mój czwarty Chuseok w Korei, zbyt wiele o tym święcie na moim blogu nie wspominałem. Songpyeon - tradycyjne ciastka ryżowe przygotowywane w Chuseok . Źródło: iStock. Chuseok , przypada co roku w 15. dniu 8. miesiąca kalendarza księżycowo-słonecznego , podczas pełni księżyca zwanej Księżycem Żniwiarzy. Data ta ma szczególne znaczenie nie tylko w Korei – w większości krajów Wschodniej i Południowo-Wschodniej Azji obchodzone jest wówczas znane pod różnymi nazwami Święto Środka Jesieni. Koreański Chuseok , zwany też Hangaui ( 한가위 ), jest świętem dziękczynienia za obfite plony. W ten dzień Koreańczycy powracają do swoich rodzinnych miejscowości, by uczestniczyć w charye – uroczystości ku czci zmarłych przodków

Wynajem mieszkania w Korei

Dzień dobry z Pohang! Pod dwóch odwołanych z powodu ataku zimy lotach, wreszcie udało się nam dotrzeć na przeciwległy kraniec Półwyspu Koreańskiego. Zasadniczym celem naszej wizyty jest kupno mieszkania - zainspirowało mnie to do napisania nieco o rynku nieruchomości w Korei. Na początek, słów kilka na temat bardzo tu popularnego wynajmu mieszkań.